wtorek, 31 października 2017

Podróż w nieznane

 
Witajcie, jakieś cztery miesiące temu miałem bardzo słaby okres w moim życiu, nie umiałem znaleźć się w tym chorym świecie,codzienna monotonia, dzień kończył się tak samo. Potrzebowałem zmian. Zrobiłem coś czego sam nie spodziewałbym się po sobie. Wyjechałem na praktyki do Londynu. Nie wiem co mną sterowało zapisując się na ten projekt. Hmmm... osoba niepełnosprawna sama w wielkim mieście, ciekawie to brzmi.
            W lipcu poleciałem do Londynu. Gdy leciałem samolotem miałem mętlik w głowie, zastanawiałem się co ja tu do licha robię, zachciało mi się przygód... myślałem że przecież nic złego nie może się stać w końcu jadę z grupą i dwoma opiekunkami, będzie dobrze, musi być! pomyślałem. Po wylądowaniu stanąłem jak wryty, nie wierzyłem w to, że tu jestem.
 Nasza grupa liczyła około dwadzieścia osób. Po dotarciu do siedziby  zostaliśmy oddelegowani do rodzin, które miały się nami opiekować. Było nas pięciu w domu u rodziny. Po rozmowie dowiedziałem się, że jest milion zakazów. Szanuje rygor jednak tam czułem się po prostu źle niczym w więzieniu. Jedną z zasad było to, że jeśli spóźnimy się na kolacje nie dostaniemy jej, skutkowało to tym, że będziemy chodzić głodni spać...Ciekawie to brzmi, ale przecież mieliśmy zapewniony transport do miejsca pracy, więc nie martwiłem się spóźnieniem na kolacje. Kolejnego dnia  mieliśmy spotkanie w siedzibie. Dowiedzieliśmy się od naszych opiekunów, że sami musimy dojechać do miejsca pracy - pomyślałem, że to jest jakiś żart. Dostaliśmy bilety na całą komunikacje po Londynie, musieliśmy sami sobie radzić, w razie gdyby ktoś się zgubił musiał się sam znaleźć, tak powiedziała nam nasza opiekunka. Zacząłem trochę panikować, znów te myśli, że nie dam rady z moimi chorymi nogami.
Po krótkim instruktarzu jak działa londyńskie metro musieliśmy dojechać do miejsca pracy i wrócić. Na szczęście dowiedziałem się, że pracuje z kolegą jednak on mieszka w innej rodzinnie. Co za idiota wiedząc, że jestem niepełnosprawny nie przydzielił mnie do domu z kolegą z którym pracuje!? Zero zorganizowania ze strony organizacji...Wyruszyliśmy razem do miejsce pracy nie powiem, że było lekko. Jechaliśmy: pociągiem, metrem, autobusem, aż dotarliśmy do budynku w którym od następnego dnia mieliśmy zacząć pracować. Już miałem dość, strasznie zaczęła mnie boleć prawa noga z ciężkim trudem wróciłem do miejsca zbiórki. Znów Nas zaskoczyli. Mieliśmy wracać do rodzin sami. Nasza piątka pojechała autobusem do domu na szczęście nie było to ciężkie, bo niedaleko od siedziby mieszkaliśmy . Po całym dniu byłem głodny jak wilk. Dostaliśmy.... przygotujcie się bo to będzie szokiem... uszka z mięsem z mikrofali z ohydnym sosem pomidorowym, spróbowałem tego i jak szybko spróbowałem tak szybko zrezygnowałem z jedzenia.Uwierzcie mi nie jestem wybredny co do jedzenia, bo jeżdżąc po turnusach rehabilitacyjnych mój żołądek się przyzwyczaił do "śmieciowego jedzenia" ale to co dostawaliśmy jeść w Londynie to apokalipsa... Wybraliśmy się do sklepu, kupiłem kilka rzeczy z których mogłem przeżyć przez kolejny dzień. Byłem tak zmęczony jak nigdy w życiu, a jutro miałem jechać do pracy sam nie znając kompletnie drogi. Obawiałem się, że mogę wsiąść do złego pociągu, metra, autobusu... przecież jeśli pojadę gdzieś indziej to nie będę miał sił by wrócić, moje zdrowie mi na to nie pozwoli. Przeszukałem internet i dzięki google maps uspokoiłem się, podobno byłem najbliżej miejsca pracy jednak miałem do niego aż półtora godziny. Poszedłem spać. Wstałem o 6 szybko się ubrałem.Na śniadanie mieliśmy coś niezidentyfikowanego a na lunch jedną kromkę chleba z "kiełbasą" Wyszyłem z domu włączyłem w telefonie google maps i szedłem, w połowie drogi do metra miałem dość.Usiadłem na jakimś murku, po odpoczynku ruszyłem w dalszą drogę. Idąc miałem tylko jedną  myśl w głowie, obym wsiadł do dobrego metra. Dotarłem na metro, spytałem jakiegoś pana, którym metrem mam jechać, żeby znaleźć się na Old Street na szczęście wytłumaczył mi, stres zmalał. Wsiadłem do metra jechałem przez około 45 minut. Wysiadłem, chciałem zobaczyć gdzie iść dalej, jednak brak zasięgu w telefonie robił swoje...Wyszedłem na zewnątrz. Na szczęście w tym samym czasie zobaczyłem kolegę z którym miałem pracować poszedłem za nim doprowadził mnie do budynku w którym pracowaliśmy. Weszliśmy i na recepcji przedstawiliśmy się, pan mówił żebyśmy zaczekali. Przyszła jakaś kobieta, zabrała nas i powiedziała żebyśmy zaczekali na przełożoną. Na samym początku obawiałem się o swoje umiejętność komunikacji w języku angielskim. Jednak szybko te obawy minęły, wraz  z kolegą pomagaliśmy sobie w słówkach.  Christina po rozmowie, zapoznała nas z całą kadrą, powiedziała co będziemy robić oraz opowiedziała coś o firmie. Firma ta ma za zadanie pomagać zaprogramować stanowisko komputerowe osobą niewidomym, niemym lub osobą bez kończyn. Niesamowita sprawa. Pierwszy dzień pracy zleciał bardzo szybko.
Wróciłem do domu.Wykończony położyłem się na łóżku i zasnąłem. Dni mijały. W czwarty dzień niestety musieliśmy zmienić miejsce zamieszkania, ponieważ sąsiedzi uważali, że jest nas tam za dużo i jesteśmy Polkami. No cóż, znów zmiana miejsca zamieszkania. W kolejnym domu mieszkaliśmy u starszego pana. Gotował nam same pyszności w porównaniu do pierwszego domu. Mniam! Co prawda miałem dwa razy dalej do stacji metra nogi mi po pierwszym tygodniu odpadały.
W sobotę jechaliśmy zwiedzać Londyn z naszymi opiekunkami. Dzwoniłem do rodziców w tej sprawie bo panie opiekunki powiedziały, że w sobotę zwiedzamy Madame Tussaud i jedziemy na London Eye mimo, że mieliśmy wcześniej ustalone, że w niedziele będzie London Eye, połowa z nas miała bilet na niedziele. Opowiedziałem mamie, że coś tu jest nie tak z organizacją i co mi się nie podoba.Po rozmowie rodzice zadzwonili do naszej opiekunki. Pod koniec rozmowy mama poprosiła panią by zwracała uwagę na to, że źle chodzę i żeby dostosowali tempo pod mój chód, na co dostała odpowiedz od naszej opiekunki "Ja nikogo nie będę spowalniać ani pospieszać" to są słowa OPIEKUNA który miał nad nami czuwać... Niestety muszę to tutaj napisać że opiekunowie nie spełnili swojej roli (chyba pojechali na typową wycieczkę) no cóż. Mam nadzieje że za te słowa karma wróci do tej pani.
Polecam każdemu kto będzie w Londynie, aby skorzystał z atrakcji jaką jest Madame Tussaud coś niesamowitego! Widoki z London Eye również niezapomniane. Weekend bardzo szybko zleciał. Kolejny tydzień pracy czas zacząć! Najbardziej z tego wyjazdu jestem zadowolony z praktyk dowiedziałem się bardzo dużo.
Pewnego razu kiedy wracałem do domu nagle słyszę, że ktoś mnie woła odwracam się i wiedze osobę, która pyta mnie jak mam na imię i czy może mnie "dotknąć" jakkolwiek to brzmi. Wyciągała rękę ja również, zaczęła się modlić, stanąłem jak wryty; może mam problemy z chodzeniem i ręką ale trochę mnie to zniesmaczyło i tak wiem że Londyn to inna kultura, inni ludzie ale przecież każdy z nas jest jaki jest. To był pierwszy raz kiedy miałem styczność z fanatykami religijnymi. Podziękowała mi i powiedziała coś w stylu "idź w pokoju" trochę się uśmiechnąłem bo jestem ateistą, pożegnaliśmy się. Dni mijały, w ostatni dzień mieliśmy ostatnie spotkanie i omówienie planu wyjazdu.Żartowaliśmy z kolegą o tym czy ktoś nas dostarczy z walizkami do miejsc zbiórki, Kolega zażartował że pewnie będziemy musieli sami dojechać bo organizacja wyjazdu jest na najniższym pułapie, uśmiechnąłem się i powiedziałem -nie ma opcji ja z dwudziestu kg walizką nigdzie się nie wybieram sam. Inny znajomy odpowiedział, że zawsze robię problem, zdenerwował mnie do tego stopnia, że powiedziałem mu, że jeśli ma dwie sprawne nogi i ręcę to on nie widzi w tym problemu. Zrobiło mu się głupio. Nie lubie takich aroganckich ludzi.
 Później dostaliśmy certyfikaty. I rozjechaliśmy się do domów w Londynie.
              Spakowałem się i usiadłem na chwile na łóżku, żeby pomyśleć nad tym co mi dała wyprawa do Londynu. Nie musiałem długo się zastanawiać. Zobaczyłem inną kulturę, zwiedziłem trochę Londynu, poznałem ciekawych ludzi, wyniosłem dużo nauk z praktyk, jestem o wiele samodzielniejszy. W życiu chodzi o to aby próbować rożnych rzeczy, nie warto tkwić w miejscu, jeśli osoba niepełnosprawna była w Londynie sama to pomyśl co ty możesz osiągnąć. Jeszcze dwa lata temu, jeśli ktoś powiedziałby mi, że będę w Londynie sam, to potraktowałbym to jak jakiś żart. Jednym z moich marzeń było być w Londynie i się spełniło. Niby nie możliwe, a jednak. To od nas zależy jak będzie wyglądać nasz życie czy damy się wciągnąć w krąg monotonii czy też spróbujemy czegoś nowego niezapomnianego pójdziemy w niezbadane i nieznane. Trzeba korzystać z okazji jakie daje nam życie.Mimo że polska organizacja jak i zagraniczna mogła być lepiej rozwinięta, uważam że Londyn dał mi lekcje prawdziwego życia. Trzymajcie się! Do następnego postu! I pamiętajcie, żeby nigdy się nie poddawać.

instagram vvpiotrvv
snapchat vvpiotrvv

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz